Mała dziewczynka schodziła powoli po schodach.
Pluszak, którego trzymała za nogę szurał główką po podłodze. Nie zwracała na to
uwagi.Ostrożnie stawiała każdy krok, uważając by nie potknąć się w ciemnościach
i nie narobić hałasu. Już od dawna powinna była spać tak, jak grzeczne dzieci z
opowieści mamy, ale nie mogła. Będąc w łóżku, poczuła ogromną ochotę
przytulenia się do mamy. Postanowiła pójść do salonu, lecz schodząc po schodach
usłyszała rozmowę. Odróżniła głosy matki i brata.
- Chyba nie będziesz na niego czekała? - spytał
Elioen. Jak na dziewięciolatka był nadzwyczaj poważny.
- Geralt...
- Mam na pierwsze Elioen, sama nadałaś mi to imię!
Nie! Nie przerywaj! Zmarnowałaś dla niego z siedem lat! I co z tego dobrego
wynikło?
- Netheid.
Dziewczynka wstrzymała oddech. Nie mogli się
dowiedzieć, że podsłuchuje.
- Więc dla jej dobra powinnaś znaleźć kogoś, kogo
mogła by uważać za ojca.
- Geralt, jeśli dobrze pamiętam, siedem lat temu
znalazłam kogoś takiego dla ciebie.
- Był zły!
- Był najlepszym człowiekiem, jakiego znałam. Zajął
się mną i tobą, i...
- I cię zostawił. Nie odpowiedział na żaden twój
list. Nawet nie wie, że ma córkę!
Ściszyli głosy. Dziewczynka nie słyszała już prawie
nic. Otarła łzy, obiecując sobie, że kiedyś znajdzie swojego ojca, kimkolwiek
by nie był.
*
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Dziękuję za skomentowanie, bardzo to doceniam.