- Elfie!
Nie zdążył się odwrócić, gdy uderzyło w niego zaklęcie. Stracił równowagę i upadł na kamienną posadzkę. Zamroczyło go, lecz nie na tyle, by nie zareagować. Odbił kolejny potok Mocy, która na niego spadła i na ślepo wysłał własny strumień. Nie spodziewał się wiele, dało to jednak szansę na wstanie. Przeklął. Przed nim stało czterech elfów, w tym jedna dziewczyna. Zarzuciła długie czarne włosy do tyłu.
- Cześć - uśmiechnęła się zalotnie. Była piękna.
Isyanowi serce stanęło w gardle. Nigdy wcześniej nie widział tak cudownej elfki. Każda część jej ciała stanowiła harmoniczną całość, a ruchy tylko ją podkreślały. Zapatrzył się w jej delikatną twarz, przez co znów stracił poczucie sytuacji. Kolejna fala rzuciła nim do tyłu.
Nie zdążył zorientować się, skąd pochodziło jej źródło, uderzył w ścianę. Ból
rozszedł się po wszystkich częściach jego ciała. Jęknął.
- Nic ci się
nie stało? - spytała czarnowłosa zatroskanym tonem. Ponownie się
uśmiechnęła. Była zbyt piękna.
- Mam na imię
Landria, a Ty?
Próbował wstać, lecz mięśnie się go nie słuchały. Myślami
szukał bariery, która go powstrzymywała. Nie była silna, ale skutecznie go
unieruchomiła jego ciało.
- Przestań z nim gadać! - warknął jeden z
elfów.
- Czemu? Przecież jest jednym z nas - Landria odsunęła dłoń chłopaka i
ruszyła do Isyana. Gęste kosmyki opadły jej na twarz, lecz nie zasłoniły tego
słodkiego uśmiechu.
Udało mu się
oswobodzić dłoń. Czuł pulsującą w niej krew. Koniuszkami palców dotknął zimnej
podłogi.
- Jest taki bezbronny, a przecież jest elfem - szepnęła przez ramię,
wciąż się zbliżając. - Myślę, że jakbyśmy go przygarnęli, udałoby mu się
pobudzić swoją moc.
- Landria...
Zaczął jej wierzyć, że nie miała złych
intencji. Inaczej nie próbowałaby przekonać chłopaków za jej plecami. Spojrzał
na nich, poruszali się nerwowo i wymieniali spojrzenia. Jeden z nich zrobił krok
w przód.
Czuł, że
blokada się rozluźnia. Odetchnął pełną piersią i zastukał palcami o kamień. Miał
ochotę wstać, ale tym razem zapatrzył się w kołyszące się biodra dziewczyny.
Poczuł, że się uśmiecha sam do siebie.
- Jesteś Nemesemberem, prawda?
-
Tak - odpowiedział zdziwiony. Prawie do niej wstał, lecz ona była szybsza.
Kucnęła przed Isyanem, doprowadzając go do szybszego bicia serca.
Spojrzał
jej prosto w oczy.
W zielone oczy
Nemesember.
Moc wypłynęła prosto z jego palców, przeleciała po podłodze w
stronę dziewczyny. Kamień rozżarzył się do czerwoności, przypalając skórę
Landrii. Odskoczyła w tył, głośno przeklinając. Jej koledzy natychmiast do niej
podbiegli. Isyan to wykorzystał, zaczął uciekać. Słyszał za sobą podniesione
głosy.
*
Wszystkie
kwatery na wyspie wyglądały jak małe zamki z plątaniną korytarzy, w których
można było zabłądzić. Damskie i męskie części łączyły się ze sobą w kabarys -
miejsce wspólnego odpoczynku, nauki i spotkań. Była to granica, chłopacy nie
mogli przejść na stronę dziewczyn i odwrotnie. Tu labirynt miał jeden ze ślepych
zaułków, lecz wtajemniczeni wiedzieli, że istniały jeszcze przejścia podziemne. Te docierały do
każdej części wyspy, tworzyły tajne przejścia, skróty i pułapki i były miejscem
zgubnym dla każdego pierwszaka.
Sama nie
wiedziała, jak znalazła się w podziemnym korytarzu, prowadzącym tuż pod kwaterą
Smoków. Była pewna tego, którego miejsca dotknąć zaklęciem, aby dostać się w
odpowiednie miejsce, a potem, gdzie ma iść. Jej Moc była uśpiona, nie reagowała,
gdy przechodziła obok przejścia. Netheid zdała sobie sprawę z tego, że działa
intuicyjnie.
Nie, to nawet nie była intuicja. Po prostu wiedziała. Skąd? Nie
miała pojęcia.
Wystarczyło
przejść przez drzwi, dotknąć cegły, poruszyć jakimś przedmiotem, a wtedy
otwierały się przejścia, o których tylko nauczyciele mieli pojęcie.
Korytarze
były oświetlone przez lampki usytuowane w Miejscach. Zapalały się tylko wtedy,
gdy ktoś był w pobliżu. Kiedy przechodziła, wibrowały i przygasały, wyczuwając
jej Moc.
Skręciła w lewo, przeszła drzwi i znalazła się na jednym z górnych
korytarzy. Sekundę później wpadł na nią chłopak.
- To ty...
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Dziękuję za skomentowanie, bardzo to doceniam.