- Przestań. Nie mogę tam być, skoro... Jak ona się czuje?
- Lekarze mówią, że może nigdy się z tego nie obudzić.
Każdy element pomieszczenia był biały - ściany, podłoga, fotel. Netheid siedziała na kafelkach, wpatrując się w uosobienie swojej Mocy. Mimo tego, że blask oślepiał tak, że nie mogła dostrzec twarzy swej rozmówczyni, uważała ją za piękną i pociągającą. Straciła poczucie czasu i przestrzeni. Dopiero głosy, które znajdowały się tak blisko, a zarazem daleko, sprawiły, że się ocknęła.
Moc poruszyła się w fotelu i rozejrzała.
- Wiesz, co się dzieje - stwierdziła, nie patrząc na dziewczynę, która siedziała na podłodze.
- Tak mi się wydaje.
Oprócz nich w pomieszczeniu nie było nikogo, a jednak słyszała cichy szloch kobiety i pocieszające słowa chłopaka. Serce Netheid pragnęło wrócić do nich.
- Nie zatrzymuję cię tu.
Zapadało milczenie. Dziewczyna bała się odpowiedzieć. Domyślała się, że jeżeli odejdzie, ponownie nigdy tu nie wróci. Nie potrafiła porzucić towarzystwa Mocy, poza tym nigdzie nie czuła się tak dobrze, jak między tymi czterema białymi ścianami.
- Jeśli mnie opuścisz, nie znaczy, że ja także opuszczę ciebie, Netheid.
*
Smok przechylił głowę i podrapał się za uchem. Po chwili zaczął gonić swój ogon. Jego gęsta grzywa łopotała na wietrze.
Zupełnie jak pies, pomyślał Leonard, uśmiechając się pod nosem.
- I to ma być smok bojowy? - spytał ktoś z tyłu.
Smok jakby to zrozumiał, wyprostował się, węsząc w powietrzu. Jego beztroskie zachowanie zniknęło i zastąpiła go niespodziewana, wyczuwalna agresja. Z nozdrzy buchnęła para.
- Są inne niż te znad placu - stwierdziła dziewczyna obok Leonarda. Chłopak w pamięci przypomniał sobie jej imię, Klenna. Była wysoka jak na 16-latkę, miała czarne falowane włosy opadające na ramiona, a ciekawskie oczy spoglądały na świat spod grubych szkieł okularów. Jako jedna z niewielu lubiła Leonarda, lecz ich relacje nie były na tyle silne, aby stworzyć więź przyjaźni.
- Smok warmijski jest silniejszym odpowiednikiem grzywacza tygrysiego... - zaczął Areffal.
- Grzywacz chiński... odpowiednia nazwa dla pieska dla towarzystwa - mruknęła osoba z tyłu. Smok poderwał się w powietrze, rozglądając się za autorem słów. Zaryczał głośno, aż zebrani wokół pozatykali uszy.
- Spokój! - Areffal pociągnął za uzdę, sprowadzając gada na ziemię. Smok wciąż był niespokojny, chciał ugryźć swojego opiekuna, jednak dostał w pysk. - Chodź tu!
Chłopak z tyłu podszedł do nauczyciela. Nie był przejęty zaistniałą sytuacją, trzymał ręce w kieszeni i uśmiechał się. Smok na jego widok skrzywił się, ukazując białe kły.
- Isyan, jak mniemam?
- Tak.
Areffal bez zapowiedzi złapał elfa i posadził na grzbiecie smoka. Po zebranych przeszedł szmer, gdy gad próbował zrzucić z siebie jeźdźca, a gdy na rozkaz opiekuna wzbił się w powietrze, wszyscy wstrzymali oddech.
- Zapamiętajcie sobie jedno: Wojownicy smakują walki, Medycy smakują wdzięczności, Magowie wiedzy, ale to my, Zaklinacze, możemy zasmakować wolności.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Dziękuję za skomentowanie, bardzo to doceniam.