Wzięła
głęboki wdech i na tym próba powiedzenia czegokolwiek się skończyła. Nie potrafiła
wydać z siebie żadnego dźwięku, choć rozpaczliwie tego chciała. Było to możliwe
tylko wtedy, gdy wiedziała, że nikt nie patrzy.
- Wyjdź -
Elioen spojrzał znacząco na Cintho. Chłopak westchnął, przewracając oczami, ale
usłuchał. Bez słowa ruszył w kierunku drzwi i...
Netheid
zebrała się w sobie. Szarpnęła protestującymi mięśniami i zatrzymała Cintho.
Jej dłoń zapłonęła przyjemnym ciepłem, gdy dotknęła jego klatki piersiowej. Uniosła
oczy w stronę jego twarzy, lecz natychmiast je opuściła, skupiając wzrok na
stopie. Kątem oka widziała, jak Elioen uniósł się z krzesła, zaciskając pięści.
-
Powiedziałem: wyjdź! - usłyszała jego głos.
Milczący
Cintho próbował ją minąć, ale nie pozwoliła mu. Wciąż trzymała dłoń na jego
piersi i patrzyła w dół. Czuła napięcie między dwoma chłopakami. Dopiero teraz
zdała sobie sprawę z tego, jak bardzo nienawidziła Geralda. Tego, jaki był
wobec niej nadopiekuńczy. Próbował ją ochronić przed bólem, cierpieniem i
nienawiścią, ale jedynie co osiągnął, była jej słabość. Między wersami słyszała,
że nie powinna ufać ludziom, więc przestała się do nich odzywać. Wmawiał, że
świat jest zły, zatem schowała się przed nim za grzywką. Gdzieś zgubiła samą
siebie. Nie była tą Netheid Fave, którą powinna być.
- WYJDŹ!!!!!!!
Ale
teraz... czuła, że w końcu należy do siebie. Rozbiła szklaną bańkę, w której
żyła. Uderzyła w nią wtedy, gdy obie się tego nie spodziewały. Na lekcji Magii.
Poczuła swoją siłę, dzięki której mogła obronić się przed tym złym
światem. Zrozumiała Moc, która płynęła w jej ciele. Wiedziała już, dlaczego
znalazła się w Zaklinaczach.
- Nie.
Powiedziała
to tak twardo, że sama nie rozpoznała swojego głosu. Podniosła głowę i
spojrzała na brata. Zaskoczony Elioen cofnął się o krok, wpadając na biurko.
Nie nienawidziła jego, lecz osobę, którą z niej stworzył. Miała ochotę
krzyczeć, drapać i gryźć. Ponownie tak użyć swej Mocy, by nic wokół nie
zostało.
Dłoń,
która spoczywała na piersi Cintho, zacisnęła w pięść i opuściła. Czuła, jak
chłopak na nią patrzy. Koniuszkiem palca niechcący musnął jej ręki. O mało nie
eksplodowała.
- Niech
zostanie - wyszeptała. Znów mówiła tak, jak kiedyś. Cicha i spokojna, ale już
nie słaba - może powie mi coś, czego ty nie chciałeś nigdy mi powiedzieć.
Oboje
usiedli jak jeden mąż, wpatrzeni w nią zahipnotyzowani. Elioen wciąż miał
otwarte usta, nie wiedział, czy ma zamknąć czy otworzyć. Cintho delikatnie się
uśmiechał. Wolała na niego nie patrzeć.
- Co się
stało z Gadiael? - wypaliła. Wcale nie chciała o to pytać, ale... Miała
wrażenie, że od lipca słyszała o niej mniej, a tu, na wyspie wydawało się,
jakby nigdy nie istniała. Za każdym razem, gdy dosiadała się do brata i jego
kolegów w stołówce, nikt o niej nie wspominał. A pamiętała, jak bardzo cieszył
się na spotkanie z nią.
Gerald
odwrócił głowę i spojrzał przez okno. Nie powiedział nic. Zupełnie, jakby ich
role się odwróciły - on milczał, ona mówiła.
Kątem oka
zauważyła, jak Cintho powoli kręci głową, dając jej znać, żeby nie drążyła
tematu. Poczuła się winna. Podeszła do brata i przytuliła. Drżał i wtulił się w
nią, jakby był małym dzieckiem. Po chwili zostali sami.
*
Tym razem
nie udało mu się zasnąć, jak na poprzedniej lekcji nauki o krwi. Idąc do tej
szkoły, myślał, że nie będzie tu nudnych wykładów, które są prowadzone przez
nauczycieli z wyjątkowo melancholijnymi głosami. Cóż... mylił się. Pani
Leandrana mogłaby pracować na pełnym etacie jako usypiacz i zarabiać na tym
krocie. Była mistrzynią.
Przez
pierwsze dwadzieścia minut próbował ustawić pionowo długopis, później zaczął
rysować po podniszczonej ławce, która w przeszłości przechodziła podobne
sytuacje, lecz teraz nie miał pojęcia, co ze sobą zrobić.
Rozejrzał
się po sali. Parę osób, zaliczanych do miana kujonów, bazgrało zachłannie w
zeszytach. Inni czytali książki, jeszcze innym udało się zasnąć - spadło na
nich błogosławieństwo i Isyan zaczął im zazdrościć.
Przeklął
sam siebie, że nie pomyślał wcześniej o jakimś zajęciu na czas lekcji i zaczął
przepisywać z tablicy.
"...aż do XVII wieku, kiedy dr Christopher Alonzy Jeckiolo zakwalifikował naukę o krwi jako odrębny przedmiot badań. Odkrycie dr Jeckiolo spowodowało powstanie wielu dziedzin, w których stosowało się krew człowieka jako przedmiotu bazowego..."
Isyan wytrzeszczył
oczy na to, co napisał i zachichotał. Cokolwiek to miało znaczyć, brzmiało
idiotycznie.
"Podczas Wojny Rasowej ogromna część dziedzin została zakazana przez Meani GaLen, która stwierdziła, iż kierowanie krwią służy czynieniu zła".
Taaaak...
nie istniał dział magii, który nie został poddany ograniczeniom podczas Wojny
Rasowej. Nawet historia została ocenzurowana i do tej pory nie można mówić o
Przyjaciołach pod groźbą kary dożywotniego pobytu w więzieniu. Sami Przyjaciele
wciąż są ścigani przez władcze i zamykani w podziemnych więzieniach w Sudetach.
Nikt nie wie, gdzie się one znajdują. Nikt nie wie, kto w ogóle tam został
zamknięty. No tak, przecież o Przyjaciołach się nie dyskutuje.
Długopis
zrobił paskudnego kleksa na części kartki. Zmarszczył brwi, ziewając.
Czemu nie
mógłby pisać własnych bzdur?
"Lecz po wojnie w 1956 władze państwa Polsko-Litewskiego stwierdziły: hej! Przecież byłoby świetnie, gdyby nasze wojsko potrafiło przejąć władzę nad innym człowiekiem. To jest dziedzina nauki krwi! Wykorzystajmy ją! Gdy jakiś człowiek, który będzie pod kontrolą, zostanie zabity, stracimy jednostkę, lecz nie naszego żołnierza, który może wejść w inną jednostkę! I tak, obok Magijsterów, powstała druga klasa Magów - Eleni. Eleni są dobrzy, bo pozostają pod nadzorem państwa. Ale czemu nikt nie pomyślał o tym, że gdy wymknął się spod tego nadzoru, wcale nie będzie tak łatwo go unicestwić? Eleni mają niezliczoną ilość "żyć", w które mogą się wcielić. Cieszmy się! Jesteśmy bezpieczni!Nasze państwo jest do-ki-tu!!!!!!!!Jedna kropla krwi może przenieść niezliczoną ilość informacji, które przetrzymywane są w naszym mózgu. Pomijając choroby i jakieś takie dziwne rzeczy, które znajdują się w organizmie. Ale tak! Faktycznie! Nasze magiczne ciała same się bronią przed uzyskaniem przez kogoś naszej wiedzy. Nie pozwalają krwi łatwo opuszczać ciał i zasklepiają się tak szybko, jak tylko to możliwe.Dodatkowo informacje przekazane między osobnikami (osobnikami, podkreślam. Pies też może być osobnikiem) mogą być przenoszone na inne pokolenia. Cecha ta przysporzyła wielu zwolenników, szczególnie podczas Wojny Rasowej (jestem pewien, że chodzi o grupę, o której mówić nie wolno), którzy tworzyli tzw. Bractwa Krwi. Rytuał: należy ukłuć się w palec, druga osoba też się kłuje i przy odpowiedniej formułce: jungtis kraujo ir mano protas su jumis trzeba złączyć ranki. I tak oto informacja, która była w osobniku A, jest w osobniku B, a potem może być przekazana na dziecko osobnika B.
Krew Bractwa się rozpoznaje - podkreślone na tablicy trzy razy."
Ktoś
pisnął z tyłu sali. Isyan obejrzał się, ale nic dziwnego nie zauważył. Wzruszył
ramionami i powrócił do pisania.
*
- Nie
rozumiesz, Arger! - prawie krzyknął, kładąc przed sobą niegrubą książkę Najważniejsze postacie Wojny Rasowej. Rudzielec przewrócił oczami i
nic nie powiedział. Widać było, że nie chce więcej przesiadywać w bibliotece.
Leonard
zaczął kartkować strony i zatrzymał się na zdjęciu młodego mężczyzny, właściwie
dziecka.
-
Jesteśmy... zaraz będzie druga Wojna Rasowa. On, Fryderyk Johtaja jest synem
chrzestnym Ummeliego Wesilisa, przywódcy Rasowców. Jestem pewny, że Wesilis i
Johtaja są Braćmi Krwi, a to oznacza, że Fryderyk wie wszystko. Wszystko.
Rozumiesz?!
- Nie -
Arger wziął książkę i zaczął czytać na głos: - Fryderyk Johtaja, urodzony
w 1955 roku. Syn Bronisława Johtaja, prawej ręki przywódcy ruchu Rasowców w Wojnie
Rasowej (patrz: Ummeli Wesilis). Skazany na karę dożywotniego pobytu w
więzieniu od 1965, nieźle. Chłopak miał 10 lat, a już go do więzienia
wsadzili. Sąd odrzucił ideę stworzenia z F. Johtaja pabu...
- Co? -
Leonard wyprostował się w krześle.
- Pabudo.
Jest wyjaśnienie pod gwiazdką: starożytne zaklęcie usypiania Mocy w
człowieku. Jedynie rasa tzw. Wysłanników jest w stanie obudzić pabudo.
Brawa dla Netheid! Czekałam, aż w końcu oficjalnie postanowi wybuchnąć!
OdpowiedzUsuńWszystkie inne myśli przyćmiewa mi kadr z notki wcześniej - zrzera mnie ciekawość nie mogę się doczekać, kiedy będzie można ją zobaczyć!
Życzę duuużo weny i wesołych świąt! - w końcu to już za dwa dni...