Zatrzymał się przed drzwiami i odetchnął. Miał
ciężką podróż. Gdy tylko wszedł do metra, ludzie odsuwali się od niego najdalej
jak mogli, aż w końcu został sam w wagonie. Najchętniej sam pozbyłby się tej
temperatury. Czuł się, jakby miał gorączkę – ledwo kojarzył co się dzieje
wokół, był zaspany i prawie przegapił przystanek. Miał wrażenie, że przejście
tych dwustu kroków, które przebył na piechotę, zajęło mu dwie godziny.
Ale najgorsze czekało za drzwiami.
Nigdy nie dowiedział się, z czym wiązała się data 20
grudnia. Wydarzenie, które miało miejsce tego dnia co roku prowadziło jego mamę
na dno kieliszka. I nie było to picie, które powodowały wspomnienia. Piła, póki
mogła, póki trafiała kieliszkiem do ust, póki nie zasnęła. I zawsze przed nią
stał pełny, nigdy nie tknięty drugi kieliszek.
Nauczył się nie pytać. Domyślił się, że chodziło o
ojca. W każdym piciu chodziło o ojca. I było mu żal, że próba zapomnienia o tym
gnoju zawsze kończyła się tak samo.
W mieszkaniu śmierdziało mieszaniną alkoholu i
spalenizny. Wszystkie światła były zgaszone, jedynie w salonie lampka paliła
się słabym światełkiem. Panująca cisza dała Isyanowi nadzieję, że mama już
zasnęła.
I wtedy usłyszał stuknięcie kieliszka o stół.
Westchnął. Nie miał siły się z nią kłócić, jak zwykle to robił. Usiadł na
krześle naprzeciwko i obserwował jak wypełnia kolejny kieliszek.
- Wszystkiego najlepszego – wysepleniła i wypiła.
- Miałem urodziny miesiąc temu.
Słabe światło lampki podkreślało jej zaniedbanie.
Podkrążone i zapuchnięte oczy, pewnie od płaczu. Paznokci nie obgryzała, za to
skórki wokół nich miała postrzępione i powyrywane. Włosy stanowiły jeden wielki
kołtun. Zupełnie nie przypominała tej pięknej kobiety, którą opuścił,
wyjeżdżając do szkoły. Ogarnęły go wyrzuty sumienia. Zostawił ją samą. Nie
miała żadnej przyjaciółki ani rodziny. Nikogo, do kogo mogłaby się zwrócić i
wygadać. Samotność, wspomnienia i alkohol zawsze mieszały jej w głowie.
Huk. Isyan przewrócił oczami. Wampiry nigdy nie
potrafiły wyhamować przed szybą. Nigdy tego nie rozumiał. Tym bardziej, że jako
nietoperze miały umiejętność echolokacji.
- Chodź spać – elf wstał, by pomóc mamie. W
następnej chwili poczuł jak leci i uderza plecami w regał. Książki posypały mu
się na głowę.
- Jak śmiesz mnie dotykać po tym, co mi zrobiłeś! –
wrzasnęła wstając. Musiała trzymać się stołu, aby się nie przewrócić – jak śmiesz
się tu pokazywać!
Rzuciła lampką. Magiczna kulka rozbiła się tuż nad
głową Isyana. W pokoju zapanowała ciemność. Wyczuł kolejne zaklęcie lecące
wprost na niego. W ostatniej chwili się uchylił.
Ciało zaczęło go palić jeszcze bardziej. Powietrze
wokół niego zaczęło falować pod wpływem ciepła. W ustach poczuł smak siarki.
Wypluł dym i ponownie usunął się zaklęciu z drogi. Kolejne zablokował. Słabł z
każdą sekundą. Cała energia ciała była zużywana w tworzenie ciepła. Nie był
wstanie wykorzystać jej do utworzenia jakiegokolwiek czaru.
- Mamo, przestań!
Jestem twoim synem! Uspokój się!
Smok zionąłby teraz ogniem. Ale nie jestem smokiem! Jestem człowiekiem! Zwymiotował czymś, co
zupełnie nie przypominało ognia. Jeśli nie powstrzyma wzrastającej temperatury,
zemdleje.
Ostry ból w ramieniu. Oberwał. Ostatkiem sił zebrał
Energię i otworzył okno. Wszystko się rozmyło.
*
- Isyan? Isyan! Rety, ale jesteś rozpalony.
Ktoś go podniósł i usadowił na fotelu. Zogniskował
wzrok na rudej czuprynie.
- Madre…
- Masz gorączkę.
- Nie mam.
- Masz! Nawet ja czuję, że masz z 50 stopni. Nie
wiem nawet czy w takiej temperaturze powinieneś żyć! Powinieneś iść do lekarza!
Albo… nie wiem… co mam zrobić?
Uśmiechnął się, starając się ją uspokoić.
- Przyniesiesz mi wody? Dużo wody? Proszę.
Nie przekonał jej. Wciąż była nie pewna i
wystraszona, ale poszła.
- Zaraz mi przejdzie, zobaczysz – powiedział, gdy
wróciła. Wypił parę łyków – gdzie mama?
- Zahipnotyzowałam ją i położyłam do łóżka. Czemu
ona to zrobiła? Czemu cię zaatakowała?
Isyan zaprzeczył ruchem głowy, popijając wodę. Wciąż
miał wrażenie, że wszystko z niego paruje, lecz temperatura jego ciała powoli
się obniżała.
- Nie mnie. Mojego ojca. Jestem do niego złudnie
podobny. To przez niego pije.
- Nigdy mi nie mówiłeś…
- Madre, a co tu jest do mówienia?! Sama się nie
przyznajesz do pewnych rzeczy. Weźmy twojego ojca. Ghod mi mówił. Siedzi w
więzieniu od trzech lat… bo zachciało mu się wampirzenia – zdał sobie sprawę z
tego, że powiedział za dużo – przepraszam. Ale wiem, że Ghod ci powiedział o
mojej mamie, pieprzona gaduła. A ja nie byłem jeszcze gotowy, żebym sam mógł ci
powiedzieć. Nie ma się czym chwalić, prawda? Nie płacz, Madre… Madre… - wziął
głęboki oddech - kocham cię.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Dziękuję za skomentowanie, bardzo to doceniam.