17.10.2014

Część XXV Wyjście z mroku

- …dlaczego mam się nimi zająć? – spytał głos.
Odpowiedź była zbyt cicha, by można było odróżnić poszczególne słowa.
- To należy do twoich kompetencji jako protektora zaklinaczy.
- …jest poważniejszy – oznajmił drugi głos – gdyby dotyczył tylko zakazu przejścia na poziom dla nich niedostępny, już dawno kazałabym się im pakować.
- Chodzi o smoki z Zielonego Bloku – wtrącił trzeci głos. Netheid rozpoznała w nim Areffala. Kroki zbliżające się do gabinety ucichły, gdy osoby na korytarzu zatrzymały się w pewnej odległości od drzwi. Ich głosy wciąż były przytłumione, lecz nie na tyle, by słowa nie były niezrozumiałe.
- Z całym szacunkiem, seras protektor, ale nie widzę sensu, żeby owijać sprawę w bawełnę. Niektóre rzeczy powinny w końcu wyjść na wierzch. Szczególnie jeśli chodzi o smoki z niższych Bloków. Rozumiem, że prawdziwy powód umieszczenia stworzeń do Zielonej Strefy został utajniony, a Rada tamtych czasów nie wnikała w szczegóły słowa „niebezpieczny”.
- Areffal! Uważaj na…!
- Uważam, że popełniono ogromny błąd, a my kontynuujemy go na oślep. Bo dokumentacja została zniszczona po wojnie. Radę wraz z nauczycielami zastąpiono nowymi osobami, którzy całkowicie nie rozumieją, co dzieje się na Wyspie. Obiecaliśmy bronić porządku, a tym czasem…
- AREFFAL! – głos protektorki potoczył się echem po korytarzu i z łatwością przedarł się przez zamknięte drzwi do gabinetu dyrektorki. Isyan się skrzywił, kiedy dopadł jego elfich uszu. Leonard wciąż był nieobecny duchem. – Przepraszam, seras dyrektor. On zawsze miał niewyparzony język.
- Niech kontynuuje – powiedział pierwszy głos – do czego zmierzasz, młody człowieku?
- Smoków nie zamyka się w odosobnieniu tylko dlatego, że są niebezpieczne. W pewnym sensie same w sobie nie stanowią niebezpieczeństwa. Następuje to w chwili, gdy trafią w nieodpowiednie ręce. To ich jeźdźcy są zagrożeniem. Smok, jak powszechnie wiadomo, może mieć tylko jednego jeźdźca. Ich umysły są połączone przez całe życie i zamknięte przed intruzami. Dwa z trzech gadów w Zielonym Bloku są dla nas niedostępne. Ich jeźdźcy wciąż żyją. Trzeci jest „otwarty”, ale ma zbyt silną wolę, by ktokolwiek mógł go zakląć.
Isyan wstał z krzesła i bezszelestnie podkradł się do drzwi, aby je uchylić. Głosy stały się wyraźniejsze, a Netheid mogła nawet usłyszeć przekleństwa plączące się pod nosem protektorki.
- Problem zaczyna się, gdy dodamy, że zamknięte umysły mogą zostać zaklęte przez bezpośrednich potomków  jeźdźca. I właśnie z takim przypadkiem, zdaje się, mamy właśnie do czynienia.
- Co w tym złego?
- Tak jak mówiłem, te smoki są niebezpieczne, także ich jeźdźcy musieli być wrogami Akademii i Państwa…
- Buntownicy. Albo Przyjaciele.

***

Rzeczywistość wracała do jego umysłu wolnym krokiem. A właściwie nie tyle rzeczywistość, co własne jestestwo, które ulotniło się w jednym momencie. To było wtedy… spojrzał w oczy tak ciemne i głębokie, jakby były niekończącą się przepaścią. Miał wrażenie, że zniknął. Później jednak, czuł się, jakby przeniknął do innego wymiaru, niedostrzegalnego przez ludzkie oko. Zupełnie jak dusza po śmierci. Czaił się w mroku, czekając na odpowiedni moment, by (zaatakować, wbić kły w ciało ofiary i patrzeć jak powoli umiera).
Cokolwiek zagnieździło się w jego głowie powoli przejmowało kontrolę i wmawiało, że Leonard nie istnieje. A raczej: jest ciemnością istniejącą poza światłem. Uległ.
Jaskrawość poraziła jego źrenice, zmniejszając je do maleńkich punkcików. Zmrużył oczy, powoli doświadczając świat dookoła. Zanim wyczuł czyjąś obecność, usłyszał głos. Podświadomie odpowiedział na pytanie.
Rzeczywistość zachwiała się ponownie, by powrócić jeszcze bardziej realna. Tym razem głosów przybyło. Widział rozmazane sylwetki osób. Zamknął oczy, by całkowicie skupić się na rozmowie.
- Twoja sytuacja nie jest tak zabawna, jak ci się wydaje, chłopcze – syknęła kobieta siedząca za biurkiem.
- Odpowiedziałem przecież na pytanie – odrzekł spokojnie chłopak siedzący po prawej stronie – na początku był chaos, tak nas uczyli w szkole. Albo to było jednak Słowo… albo ciemność. Nigdy nie byłem za… aaa! Pani chodzi o to, co się stało tam, przy smokach. W takim razie proszę o precyzyjne pytania.
- Według statutu Akademii grozi wam skreślenie z listy uczniów za przejście do…
- Według statutu Akademii – Leonard odchrząknął. Mówienie nie przychodziło mu z łatwością – uczeń, który… dokonał czynu znacznie przekraczającego… - starał się nie myśleć o narastających mdłościach – przekraczającego poziom… prezentowany w Akademii, nie m-może… zostać us… usunięty ze szkoły… bez… wyraźnej zgody Rady…
Walczył ze sobą z całej siły, ale mimo tego...
Leonard zwymiotował prosto na siedzącą przed nim dyrektorkę.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Dziękuję za skomentowanie, bardzo to doceniam.