- …dlaczego mam się nimi zająć? – spytał głos.
Odpowiedź była zbyt cicha, by można było odróżnić
poszczególne słowa.
- To należy do twoich kompetencji jako protektora
zaklinaczy.
- …jest poważniejszy – oznajmił drugi głos – gdyby
dotyczył tylko zakazu przejścia na poziom dla nich niedostępny, już dawno
kazałabym się im pakować.
- Chodzi o smoki z Zielonego Bloku – wtrącił trzeci
głos. Netheid rozpoznała w nim Areffala. Kroki zbliżające się do gabinety
ucichły, gdy osoby na korytarzu zatrzymały się w pewnej odległości od drzwi.
Ich głosy wciąż były przytłumione, lecz nie na tyle, by słowa nie były
niezrozumiałe.
- Z całym szacunkiem, seras protektor, ale nie widzę sensu, żeby owijać sprawę w bawełnę.
Niektóre rzeczy powinny w końcu wyjść na wierzch. Szczególnie jeśli chodzi o
smoki z niższych Bloków. Rozumiem, że prawdziwy powód umieszczenia stworzeń do
Zielonej Strefy został utajniony, a Rada tamtych czasów nie wnikała w szczegóły
słowa „niebezpieczny”.
- Areffal! Uważaj na…!
- Uważam, że popełniono ogromny błąd, a my
kontynuujemy go na oślep. Bo dokumentacja została zniszczona po wojnie. Radę
wraz z nauczycielami zastąpiono nowymi osobami, którzy całkowicie nie
rozumieją, co dzieje się na Wyspie. Obiecaliśmy bronić porządku, a tym czasem…
- AREFFAL! – głos protektorki potoczył się echem po
korytarzu i z łatwością przedarł się przez zamknięte drzwi do gabinetu
dyrektorki. Isyan się skrzywił, kiedy dopadł jego elfich uszu. Leonard wciąż
był nieobecny duchem. – Przepraszam, seras
dyrektor. On zawsze miał niewyparzony język.
- Niech kontynuuje – powiedział pierwszy głos – do
czego zmierzasz, młody człowieku?
- Smoków nie zamyka się w odosobnieniu tylko
dlatego, że są niebezpieczne. W pewnym sensie same w sobie nie stanowią
niebezpieczeństwa. Następuje to w chwili, gdy trafią w nieodpowiednie ręce. To
ich jeźdźcy są zagrożeniem. Smok, jak powszechnie wiadomo, może mieć tylko
jednego jeźdźca. Ich umysły są połączone przez całe życie i zamknięte przed
intruzami. Dwa z trzech gadów w Zielonym Bloku są dla nas niedostępne. Ich
jeźdźcy wciąż żyją. Trzeci jest „otwarty”, ale ma zbyt silną wolę, by
ktokolwiek mógł go zakląć.
Isyan wstał z krzesła i bezszelestnie podkradł się
do drzwi, aby je uchylić. Głosy stały się wyraźniejsze, a Netheid mogła nawet
usłyszeć przekleństwa plączące się pod nosem protektorki.
- Problem zaczyna się, gdy dodamy, że zamknięte
umysły mogą zostać zaklęte przez bezpośrednich potomków jeźdźca. I właśnie z takim przypadkiem, zdaje
się, mamy właśnie do czynienia.
- Co w tym złego?
- Tak jak mówiłem, te smoki są niebezpieczne, także
ich jeźdźcy musieli być wrogami Akademii i Państwa…
- Buntownicy. Albo Przyjaciele.
***
Rzeczywistość wracała do jego umysłu wolnym krokiem.
A właściwie nie tyle rzeczywistość, co własne jestestwo, które ulotniło się w
jednym momencie. To było wtedy… spojrzał w oczy tak ciemne i głębokie, jakby były
niekończącą się przepaścią. Miał wrażenie, że zniknął. Później jednak, czuł
się, jakby przeniknął do innego wymiaru, niedostrzegalnego przez ludzkie oko.
Zupełnie jak dusza po śmierci. Czaił się w mroku, czekając na odpowiedni
moment, by (zaatakować, wbić kły w ciało ofiary i patrzeć jak powoli umiera).
Cokolwiek zagnieździło się w jego głowie powoli
przejmowało kontrolę i wmawiało, że Leonard nie istnieje. A raczej: jest ciemnością
istniejącą poza światłem. Uległ.
Jaskrawość poraziła jego źrenice, zmniejszając je
do maleńkich punkcików. Zmrużył oczy, powoli doświadczając świat dookoła. Zanim
wyczuł czyjąś obecność, usłyszał głos. Podświadomie odpowiedział na pytanie.
Rzeczywistość zachwiała się ponownie, by powrócić
jeszcze bardziej realna. Tym razem głosów przybyło. Widział rozmazane sylwetki
osób. Zamknął oczy, by całkowicie skupić się na rozmowie.
- Twoja sytuacja nie jest tak zabawna, jak ci się
wydaje, chłopcze – syknęła kobieta siedząca za biurkiem.
- Odpowiedziałem przecież na pytanie – odrzekł spokojnie
chłopak siedzący po prawej stronie – na początku był chaos, tak nas uczyli w
szkole. Albo to było jednak Słowo… albo ciemność. Nigdy nie byłem za… aaa! Pani
chodzi o to, co się stało tam, przy smokach. W takim razie proszę o precyzyjne
pytania.
- Według statutu Akademii grozi wam skreślenie z
listy uczniów za przejście do…
- Według statutu Akademii – Leonard odchrząknął.
Mówienie nie przychodziło mu z łatwością – uczeń, który… dokonał czynu znacznie
przekraczającego… - starał się nie myśleć o narastających mdłościach –
przekraczającego poziom… prezentowany w Akademii, nie m-może… zostać us…
usunięty ze szkoły… bez… wyraźnej zgody Rady…
Walczył ze sobą z całej siły, ale mimo tego...
Leonard zwymiotował prosto na siedzącą przed nim
dyrektorkę.